Chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami z biegu na 5 km, który był biegiem towarzyszącym zmaganiom na królewskim dystansie maratonu. Piszę, tą relację z nadzieją, iż pojawią się kolejne opisy, tym razem ze strony maratończyków lub osób biegnących drużynowo.

W niedzielę 24 września wraz z najlepszą biegusiową ekipą udałem się do Warszawy. Wyjazd z Ryk nastąpił tradycyjnie już spod basenu o godzinie 6 rano. Głównym wydarzeniem dnia był oczywiście maraton i kolejna próba złamania bariery 3 godzin przez Artura Olka. W naszej ekipie mieliśmy również wspaniałych debiutantów i zawodników, którzy po raz kolejny postanowili zmierzyć się z maratonem. Dopełnieniem wszystkiego byli zawodnicy startujący tego dnia w sztafecie maratońskiej. Grupa biegusiem.pl miała 2 sztafety, a nasza Kasia Iwaniuk-Mroczek biegła w sztafecie wraz ze znajomymi. W biegu na 5 km oprócz mnie wystartowało jeszcze 3 zawodników z naszej biegusiowej drużyny. Podróż do Warszawy minęła bardzo szybko. W busie dało się wyczuć atmosferę skupienia i koncentracji. Były też żarty i dobre pozytywne nastawienie , które miało nam pomóc w udanym starcie. Każdy miał swoje cele i ambicje i zapewne z wiarą czekał na ich realizację. Jeżeli chodzi o mnie, to muszę przyznać, że pierwszy raz w karierze miałem sytuację, że na zawody jechałem praktycznie z „łóżka”. Ostatnie kilka dni bowiem przed niedzielnym biegiem chorowałem. Dystans 5 km z którym miałem się zmierzyć też nie jest moim ulubionym. Bałem się, że organizm będzie osłabiony i stąd miałem trochę mieszane uczucia. Wiedziałem natomiast, że jest szansa na naprawdę szybki bieg, gdyż i warunki pogodowe i trasa zapowiadały się bardzo sprzyjające. Po rozmowie z Krzyśkiem, uznałem jednak, że nie warto kalkulować i za bardzo się oszczędzać. Trzeba dać z siebie wszystko, gdyż nie po to jadę 100 km i płacę dosyć duże wpisowe, aby truchtać. Zmotywowany przez Prezesa i świadomy wysokiej formy, którą potwierdziłem w zeszłym tygodniu w Dęblinie po cichu postanowiłem zaatakować swój najlepszy wynik na piątkę. Chciałem po prostu, aby dobrze mi się biegło i abym z zadowoleniem i radością z dobrze wykonanego zadnia mógł wbiec na metę. Drugim ważnym zadaniem na niedzielny wyjazd było dla mnie wsparcie i doping dla naszych maratończyków. To jak się z niego wywiązałem muszą ocenić Ci którym kibicowałem.


Po dotarciu do stolicy udajemy się do miasteczka biegowego, aby zostawić w depozytach nasze ubrania i zrobić wspólną fotkę. Zdjęcie robimy w dużym gronie i trzeba przyznać, że bardzo ładnie się prezentujemy. Na naszą czwórkę biegnącą na 5 km czeka duża niespodzianka, gdyż okazuje się, że nasze depozyty znajdują się w zupełnie innym miejscu niż pozostałe. Ewa, dwóch Krzyśków i Ja udajemy się bardzo szybkim krokiem w poszukiwaniu naszych depozytów. Do pokonania mamy niemały kawałek tak więc w ramach rozgrzewki biegniemy, ponieważ czas bardzo nas goni. W ostatniej chwili udaje nam się zostawić nasze ubrania. Uf….. odetchnęliśmy z ulgą. Przynajmniej dzięki tej przygodzie mogę powiedzieć że zrobiłem niezłą rozgrzewkę. Nasz Prezes udaje się do swojej strefy startowej, a ja wraz z Krzychem Baranowskim stajemy troszeczkę bardziej z tyłu. Muszę przyznać, że obecność „Baraniny” obok pozwala mi się rozluźnić i z uśmiechem czekać na start. Krzysiek bowiem to bardzo wesoły i pozytywny gość. Nastawienie mam bardzo bojowe i z optymizmem czekam na rozpoczęcie rywalizacji.

Atmosfera i oprawa biegu na 5 km jest bardzo fajna. Słychać „Sen o Warszawie” a zaraz potem ostatnie odliczanie około 3000 biegaczy i ruszamy po dobry wynik i uśmiech na twarzy. Pierwszy kilometr to jak zwykle trochę walka z tłumem i próba wywalczenia sobie dobrej pozycji wyjściowej aby się rozpędzić i złapać odpowiedni rytm. Wykazuje się niezłym doświadczeniem i całkiem fajnie rozpoczynam swoją walkę na trasie. 1 km w czasie 5.06, a więc minimalnie wolniej od wymarzonego tempa na 25 minut. Nie panikuję jednak gdyż tak miało być. Rozpędzam się bo wiem, że teraz już muszę iść na całość. Nogi na szczęście mi pomagają ponieważ mają moc i ładnie mnie niosą. Tuż przed drugim kilometrem wyprzedza mnie jakiś zawodnik i krzyczy brawo Kamil, tak trzymaj. Mijam 2 km i zerkam na stoper, który pokazuje, że przyspieszyłem, czyli tak jak zakładałem. Zaraz za 2 km czuję, że ktoś lekko klepie mnie po plecach i zaraz obok widzę fajną dziewczynę, która mówi pięknie dawaj Kamil. Od tej pory biegniemy razem, a ja czuję, że wspomniana koleżanka biegnie tempem na złamanie 25 minut, tak więc staram się dotrzymać jej kroku i mocno pracuję, aby utrzymać ten rytm. Wyczułem, iż chce Ona mnie pociągnąć i pobiec razem. Kolejne 2 km to mocny i szybki bieg, a stoper wciąż pokazuję że jest bardzo dobrze. Przed 4 km dołącza do nas jeszcze jedna koleżanka i biegniemy już we trójkę. Muszę przyznać, że Ja to mam szczęście do tak super biegowej „obstawy”. W tamtym roku Paula i Ania na maratonie, a w tym niespodziewanie dwie sympatyczne koleżanki, które mocno mnie wspierają. Został kilometr do mety, a ja czuję, że mięśnie mnie zaczynają boleć, ale mówię sobie, że musi boleć. Jeszcze trochę energii i za chwilę będę się cieszył. Wydaje mi się że słabnę, a dziewczyny są przede mną. Nie odpuszczam i daje z siebie wszystko na tych ostatnich metrach. Widzę, że koleżanki, które mnie prowadziły są już na mecie, dlatego zbieram się raz jeszcze i finiszuję. Zmęczony, ale radosny wpadam na metę. Wiem, że jest dobrze. Spoglądam na zegarek i widzę czas 24.52. Jest nowy rekord życiowy i złamane 25 minut. Jestem bardzo szczęśliwy. Pokonałem bowiem kolejną własną barierę i pobiegłem ze średnim tempem poniżej 5 min na kilometr. Chwilę potem dziękuję serdecznie moim niesamowitym koleżankom, które mi gratulują. Chwilę sobie rozmawiamy, a ja widzę na Ich twarzach lekkie zaskoczenie, ale i podziw gdy opowiadam im o maratonie który w tamtym roku biegłem. Po chwili okazuje się że biegacz który pozdrawiał mnie na trasie to mąż jednej z moich współtowarzyszek biegu. Opisuję to spotkanie i to niesamowite wsparcie, gdyż to było dla mnie bardzo miłe i wzruszające przeżycie. Sport jest piękny. Odbieram piękny medal i ruszam do depozytów, aby się przebrać. Przede mną jeszcze jedno zadanie do wykonania, czyli wsparcie Artura i spółki na trasie maratonu. Bardzo cieszę się z tego biegu, ale zdaje sobie też sprawę, że jeszcze sporo pracy przede mną, szczególnie nad wytrzymałością szybkościową. Bardzo pomogła mi też dziś przedstartowa motywacja Krzyśka Kubaka, któremu również należą się ogromne brawa za wspaniały wynik, który osiągnął. Gratulacje oczywiście dla drugiego Krzyśka i dla wspaniałej Ewy Lipskiej.


Bieg na 5 km już za Nami. Dlatego w super nastrojach udaliśmy się na trasę maratońską, aby przeżywać piękne chwilę wraz z naszymi dzielnymi kolegami. Okazało się również, że na trasie biegu sztafetowego piękny wynik i swój rekord życiowy zrobił Jacek Popiołek, któremu pomagała niezawodna Kasia Iwaniuk-Mroczek. Wielkie brawa dla Was. Nasza Biegusiowa strefa kibica, była bardzo wesoła i aż kipiała energią czekając na naszych niedzielnych bohaterów. Oczywiście nie obyło się też bez nerwów i emocji, śledząc w komórkach wyniki i nasłuchując wieści od ekipy dopingującej w Rykach. Nasze punkty kibicowskie mieściły się na około 32 km i na niespełna kilometr przed metą i były bardzo głośne oraz pełne wielkiej życzliwości i serca dla naszych zawodników. Ja osobiście pomimo niedawnej choroby nie szczędziłem gardła. Ale lubię kibicować i wiem jak to pomaga na trasie. Mam nadzieję że to wsparcie poniosło maratończyków. To były wielkie chwile i olbrzymi wybuch radości gdy na metę wbiegł Arturo i okazało się, że złamał 3 godziny w maratonie. Z mojej strony powiem tylko tyle, że zasłużył On na to swoją wielką pracą i ogromną determinacją w dążeniu do celu. Raz jeszcze wielkie gratulacje, które oczywiście należą się całej ekipie. Niesamowity wynik Grzesia Walaska, wspaniałe debiuty Piotrka Józefowicza, Michała Maciąga i Łukasza Chojniaka, po raz kolejny klasę pokazały nasze biegulaski Sylwia Pajdowska i Kornelka Wąsik oraz bardzo ambitnie walczący Krzysio Kostyra. Biegł także nasz przyjaciel Piotrek Romański i Rafał Machnicki. Wszyscy byliście wielcy i niezmiernie cieszę się z Waszych sukcesów. To była wyjątkowo udana i radosna biegowa niedziela w Warszawie. Ja miałem okazję wspólnie z Anią Żaczek świętować wczoraj rocznicę przebiegnięcia wspólnie mojego pierwszego w życiu maratonu. Szkoda, że do pełnego składu Dream Teamu zabrakło jeszcze Pauli, ale nadrobimy to na pewno. Wczoraj obserwując i kibicując maratończykom wspomnienia i te niesamowicie wzruszające chwile wróciły do mnie. Chciałbym na pewno w swoim życiu przeżyć jeszcze takie piękne momenty. To jest magia Maratonu. Jestem szczęśliwy i mega zadowolony z tego wyniku na 5 km. Dziękuję wszystkim za wsparcie i życzę abyśmy jak najczęściej mogli spędzać tak wspaniałe biegowe imprezy.

39. Maraton Warszawski-wyniki biegusiem.pl

22047213 1541481859247004 2092039234 o

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska