4/4  czyli całość-„Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz....”

 

Cytatem piosenki ”Niepokonani” Perfektu, która podobno była największym hitem 1997 roku zaczniemy drugą część mojej relacji. Jak to zazwyczaj zalecam zróbcie sobie herbatkę lub inne takie jakieś wodniste napoje, tudzież trunki, co kto lubi i zaczynamy....

 

Jak pamiętacie z I części mocno namieszałam w tym całym Grand Prix Biegów Lubartowskich (GP w skrócie - to też jak pamiętacie było w pierwszej części, a jak nie pamiętacie to nadróbcie zaległości).  

Cykl GP składał się z 4 biegów, trzy opisałam poprzednio, a dziś zapoznacie się z moją przygodą na ostatnim biegu. Niestety nim przejdziemy do konkretów troszkę myśli od autorki.

 

Ciesze się, że jednak zdecydowałam się puścić relacje w 2 częściach, to pokazało mi jak wiele osób ma to w d.. , ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - wiele osób pokazało jak mocno wierzy we mnie i moją wygraną . Miło było czytać gdy pisaliście do mnie-  ''Kasia wiem, że będzie dobrze i wygrasz to GP, więcej wiary w siebie'', ''Trzymam mocno kciuki za ten ostatni bieg tego cyklu",  "Tak czy inaczej jesteś wielka'', ''od razu mogłaś całość napisać, bo i tak wszyscy wiedzą jak to się skończy'', ''46 minut i widzę cię na mecie, dychę lubelską gadałaś i 48 zrobiłaś to tu 46 spokojnie wykręcisz'' i wiele, wiele innych wiadomości, które motywowały mnie do walki na ostatnim biegu. Pokazały, że faktycznie jakby ostatnio podkręciłam tempo i mam wiele osób, które dobrze mi życzą . Dziękuję moim anonimowym Aniołom, którzy wierzyli i nie bali się do mnie napisać. A teraz przechodzimy do samego biegu bo niby jest i niby nie ma o czym pisać...

 

8 październik dzień jak każdy inny... otóż nic bardziej mylnego...

 

Wstałam bardzo rano nawet sporo przed budzikiem - prysznic, makijaż, "fryzura", która i tak nie miała szans wytrzymać, od rana bowiem siąpił deszcz. Zrobiłam herbatkę, śniadanie potem spakowałam kilka rzeczy na bieg. Ruszamy do biura zawodów po pakiet startowy w składzie: ja, mąż i kot. Standardowo na miejscu byłam o wiele za wcześnie, ale tak miało być - odbieram pakiet, zapisuję swoja siostrzenicę na bieg dziecięcy i jadę do mamy, która mieszka nieopodal. Tam ku mojemu zdziwieniu - powiedzmy rodzina w komplecie … czekają na mnie i oświadczają, że jadą mnie dopingować (cholera moja pewność siebie rosła z każdą chwilą ale też rosło poczucie, że nie mogę ich rozczarować na biegu i muszę dać z siebie wszystko). Godzina 11:10 ruszamy na bieg dla dzieci. O 11:30 startowała Nicola  i ja - powiedziała mi, że jak nie będę biegła obok to ona nie biegnie...Tu mam problem i pytanie zarazem, czy ja mogę biegać obok niej czy nie? Staram się biec obok żeby nikomu nie przeszkadzać, ale mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, a Nicola jest strasznie nieśmiała i wiem, że sama nie pobiegłaby, (tu liczę na jakieś rady jak rozwiązać tę sytuację.) Jak widzicie ciocia znów miała niezłą rozgrzewkę, a młoda wywalczyła 2 miejsce Open Dziewczynek w biegu Przedszkolaków...

22450496 864650077025645 2094311531 o

 fot. Rafał Czarnecki, lubartów24.pl

 

Po biegach dzieci rozdanie nagród, młoda na podium stoi dumna, zdjęcia, medale, a ona nawet na sekundę się nie uśmiecha - taki jej urok.  Wróćmy do mnie i mojego startu...

 

Z każda chwilą mimo beznadziejnej pogody biegaczy przybywało. Szukam znajomych twarzy nie tylko z biegusiem.pl, ale innych drużyn- jak się udaje kogoś spotkać to krótkie rozmowy: jak zdrówko?, jaki czas planują?, itp.... Znów szukałam towarzystwa na bieg i znów nie znalazłam. Dodatkowo szukałam Joanny, o której też czytaliście w pierwszej części- i tu powiem Wam moje zdziwienie było ogromne gdy okazało się, że nie pojawiła się na ostatnim biegu GP-czyli poddała się bez walki???  Nie wiem, nie mnie to oceniać, mogła mieć tysiąc powodów, aby się nie pojawić. Nie powiem, że nie ucieszyłam się gdy jej nie spotkałam przed startem, bo kłamać nie mam zwyczaju, tylko tu jej słowa że „wygrywa w tym roku  GP” kompletnie straciły na wartości, ale takie jest życie...

 

Po 12 zaczyna się rozgrzewka - była tak krótka, że zanim na nią doszłam to już się skończyła... i zaraz udałam się na start. Na starcie chwile rozglądam się za znajomymi szukam wzrokiem Kasi (kolejnej "rywalki" z GP) i innych szybkich dziewczyn, spotykam Anetę i Renatę rozmawiamy, a tu nagle słyszymy odliczanie i strzał (tylko coś im nie poszło, bo strzał był opóźniony). Ruszamy. Miałam przygotowany plan - trasa dobrze mi znana na początku asfalt kilka km, a potem leśne ścieżki - co roku tak samo się zaczyna i tak samo się kończy. Tylko teraz dodali troszkę metrów, bo zawsze było niepełne 10 km. Pierwszy km spokojnie 4:31 na rozmowie z Tomkiem o Lubelskiej Dyszce i o Naszym "Miśku" (tak Jacek Ciebie już wszyscy znają). Po chwili dobiega do Nas Viola i tak biegniemy we trzy.. nie oglądam się tylko przyspieszam, chciałam nadrobić ile się da na asfalcie, bo wiedziałam, że na leśnej ścieżce może być ze mną różnie. Drugi km 4:16, trzeci 4:18 i tu zaczynam odczuwać ból w tej mojej nieszczęsnej pięcie (jestem w trakcie rehabilitacji i nie powinnam się wysilać, bo ścięgna są naruszone zabiegami. Doszłam do wniosku, że w poniedziałek na zabiegach mnie ożywią i będzie ok, a i bieg ostatni to co ma być to będzie. Postanowiłam lecieć dalej tylko, podświadomie zwolniłam (czwarty 4:25) Aneta ciągle biegła tak to nazwijmy "dwa kroki przede mną",  więc nieświadomie stała się moim zającem, którego z uporem maniaka goniłam. Po czwartym km wpadamy na leśną ścieżkę: błoto, piasek, mokre liście i trawa nie ułatwiały biegania. Do tego ja i moja kostka na takich właśnie biegach musimy uważać. Piąty km 5:03 pojawiła się woda więc też zwolniłam, bo nie chciałam zaliczyć gleby z kubeczkiem. Po chwili znów mamy kawałek asfaltowej ścieżki, więc przyśpieszam 4:45 to tempo szóstego km. Anetę mam ciągle w zasięgu wzroku więc to znaczy, że nie tylko ja zwolniłam na leśnej ścieżce i to mnie pociesza. Siódmy km 4:48 nie powiem Wam o czym myślałam, bo Wam to opiszę- rozkoszowałam się tym, że jestem w lesie, że tak cudnie pachnie lasem, grzybami i wilgocią- było zimno, ale po tych kilku km było bardzo przyjemnie i ciepło. Las okryty jesiennymi kolorami bardzo lubię. Gdzieś przy trasie nawet rosły kanie - od razu pomyślałam o obiadku u mamusi i tym, że na mnie czeka na mecie z resztą rodzinki i dzieciakami, dla których stałam się wygrywającą biegi Ciocią Kasią, ale jak już wiecie z poprzednich relacji mama zawsze na mnie czeka (z takimi myślami ósmy km wypocony w 4:38). Zaczyna się dziewiąty kilometr trasy, nagle uświadamiam sobie, że ból w pięcie ustąpił tylko jak zawsze w takich momentach pojawia się 'ale' i tym ale było   większe błoto- nie wiedzieć kto i po co je tam zostawił :/ , jak się domyślacie moje obuwie kompletnie było niedostosowane do terenu, więc jak początkująca łyżwiarka walczyłam o zachowanie równowagi. Całą drogę słucham muzyki - nie było z kim gadać i tu pojawił się "Pan Biegacz" (nie miałam ochoty na rozmowę, do tego słuchałam muzyki, więc rozmowa nie wchodziła w grę, nuciłam piosenkę  DKA - Walczę. Może i się do biegania nie nadaje ale dla mnie bomba). "Pan Biegacz" zabawnie pojawiał się raz przede mną raz za mną i taka to zabawa była. Ten km minął szybko, ale jak się okazuje wolniej niż poprzedni i był  taki sam jak wcześniejszy (wykazujemy się logiką i popisujemy się umiejętnością czytania ze zrozumieniem). Dziewiąty kilometr tempo …. wstawcie sami najlepiej w komentarzu niech się inni zastanawiają o co chodzi, a ja sprawdzę z ciekawości kto doszedł do tego momentu relacji) .

 

Ok żeby nie było,że ja to się nie męczę i zawsze wpadam na metę taka jakbym wcale nie biegła - tym razem zmęczyło mnie to błoto, oddychałam jak jakaś przeciążona lokomotywa, ale teren jak pisałam to nie jest moja mocna strona. Zapomniałam wspomnieć o lekkich podbiegach, które też poczułam nie powiem, że nie. Dla tych co powiedzą ,że spaliłam początek to wiedzcie, że go nie spaliłam! - taki był mój plan. Ostatni km biegłam oby do mety i wiedziałam że Nicola będzie chciała wbiec ze mną więc jak tylko zobaczyłam metę i rodzinkę czekająca, bijącą brawo, i krzyczącą z radości, obejrzałam się za siebie ( sprawdzałam czy moja pozycja jest bezpieczna )  wyciągnęłam rękę i razem z Nicolą przekroczyłam linię mety. Na zegarze 46.03... chyba pierwszy raz tak tragicznie wyglądałam za linią mety, ale cieszyłam się jak dziecko z lizaka. Podium na tym biegu marzyło mi się od dawna, w tym roku chciałam chociaż kategorię zdobyć - taki mój mały cel, a tu III miejsce Open Kobiet. 

 

Po chwili oddechu i pocieszających słowach Nicoli < „ha ja byłam szybsza Ciociu od Ciebie- byłam druga a ty trzecia jestem lepsza niż Ty”  > (taaa w takich sytuacjach dzieci "rozwalają"  mnie swoją słodyczą i wyczuciem chwili, ale fakt faktem uczeń przerósł mistrza)  poszłam się umyć i przebrać. Po powrocie chwilę czekaliśmy na rozdanie nagród więc spędziliśmy czas przy ognisku, herbacie i pysznym gulaszu...

 

22446767 864664143690905 1967760563 n

 

Tutaj czas na podsumowanie tylko co ja mogę wam jeszcze napisać...  

 

Kolejny rok z rzędu jestem najszybsza kobietą w  GP Biegów Lubartowskich - obroniłam I miejsce chociaż wcale tego nie planowałam. Muszę przyznać, że liczę się z tym iż naprawdę bardzo mało kobiet brało udział w całym cyklu i trafiło mi się to pierwsze miejsce jak ślepej kurze ziarno, z drugiej strony faktycznie wyniki z ubiegłego roku znacznie poprawiłam i tu troszkę statystyk do wglądu i porównania dla tych co lubią cyferki.

 

22473678 864650437025609 387956090 o

 

To chyba tyle jeśli chodzi o GP. (Aha, a uroczyste podsumowanie II edycji Grand Prix biegów Lubartowskich. Odbędzie się 20 października 2017r. w sali kinowej Lubartowskiego Ośrodka Kultury – ul. Rynek II o godz 19:00)

 

Zdjecia: lubartów24.pl, Tomasz Nesterowicz, zdjecia prywatne

 

CHCIAŁABYM Z CAŁEGO SERCA WSZYSTKIM PODZIĘKOWAĆ!!!

W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM - którzy byli ze mną przez ten rok przygotowań i zmagań sportowych, tym którzy wierzyli we mnie, wspierali, motywowali, wypie... na trening gdy mi się nie chciało wychodzić, tym którzy leczyli kontuzje, znosili moje humorki i panikę przed startami. Niestety nie mogę sypać nazwiskami.

WIELKIE PODZIĘKOWANIA lecą dla tych dla których ja i moje wyniki byliśmy "inspiracją" i na swój sposób motywacją. Tu sami wiecie czy wpis jest do Was. SERDECZNE PODZIĘKOWANIA należą się Organizatorom tych opisywanych przeze mnie biegów (Młodzieżowy Klub Lekkoatletyczny „Nefryt”, Stowarzyszenia Alwernia, Nadleśnictwo Lubartów) wszystkim wolontariuszom, fotografom, którzy czaili się w krzakach i szukali najgłupszego momentu na zdjęcie (które w efekcie końcowym bywają całkiem miłe dla oka). Na koniec DZIĘKUJĘ biegaczom spotkanym na trasach, że mnie nie zamordowali za moje gadulstwo oraz tym których pominęłam w podziękowaniach. A teraz prośba do tych którzy dotarli do końca  mojej relacji jeśli przeczytaliście całość to zamiast klikać na Fb  "lubię to" kliknijcie zdziwioną minkę - niech się dzieje...

22447058 864649827025670 2074126684 n

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska